21 czerwca, 2015

19. Oczy­wis­ta praw­da jest cza­sem po­dob­na do głupstwa




Bez zbędnej gadaniny, zapraszam do czytania :) 




            Hermiona obudziła się tego dnia z przyspieszonym biciem serca, zaróżowionymi policzkami i mętlikiem w głowie. Od razu zerwała się do pozycji siedzącej i złapała za głowę. Nie mogła uwierzyć w to, co jej się przyśniło. I na dodatek, to był niesamowicie realistyczny sen. Westchnęła cicho, odrzucając puszystą pościel. Nie wiedziała, co ostatnio się z nią działo. Podniosła się z łóżka, spoglądając na budzik. Był czwartek, umówiła się z Azalią i Blaise'm, od spotkania dzieliło ją jeszcze kilka godzin. Postanowiła spożytkować ten czas na długiej, odprężającej kąpieli i przeczytaniu książki. Ostatnio znalazła woluminy, które nawiązywały do Mrocznych Znaków. Może nie leżało to w jej interesie, ale dalej pragnęła się pozbyć znamienia z alabastrowej skóry blondyna. Przy najbliższej okazji powinna mu o tym powiedzieć. Oczami wyobraźni widziała reakcję szarookiego. "Nie twój interes, Granger", prychnęła do swoich myśli.

            Leżąc w wannie, czując delikatny, kwiatowy zapach, poczuła jak rozluźniają się jej wszystkie mięśnie. Ciepła woda przyjemnie opływała jej nagie ciało. Dziś czwartek... A po czwartku następował piątek. Miała się wtedy zobaczyć z jasnowłosym w Hogwarcie. Ostatnia jej wizyta w szkole sięgała wielu lat wstecz. W dzień jej ukończenia. Rok po wojnie.  Nie mogła uwierzyć, jak szybko zleciał ten czas. Bała się odwiedzin w tym magicznym miejscu. Wspomnienia, jakie wiązały się z zamkiem, skutecznie spędzały jej sen z powiek. Ostatni rok nauki był dla niej okropny. Nie mogła pogodzić się ze stratami, jakie odniósł budynek w wyniku wojny, nie wspominając o czarodziejach, którzy wtedy zginęli. Ciche westchnienie po raz kolejny tego dnia wydobyło się z jej ust. Wróciła na moment myślami do swojego snu, a po jej plecach przebiegły dreszcze. Jak to możliwe, że ślizgon nawiedzał ją nawet tam? Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że jej się to podobało. Po przebudzeniu dalej czuła jego wargi wszędzie tam, gdzie podczas snu znaczyły drogę. Na jej twarzy pojawił się rumieniec na wspomnienie tego uczucia. Podniosła się z wanny, spłukując resztki piany z nóg i opatuliła się miękkim ręcznikiem. Wróciła do swojej sypialni, która niegdyś należała do niej i Ron'a. Skrzywiła się na samą myśl o rudzielcu. Dalej miała do niego żal o to, w jaki sposób ją potraktował. Cieszyła się, że ma przyjaciół, którzy wspierali ją w trudnych chwilach. Najbardziej wdzięczna była Harry'emu, który odganiał jej smutki swoim poczuciem humoru. Azalia też spisała się na medal, ciągle prowokując do działania. Miała przy sobie ludzi, na których mogła zawsze liczyć, którzy o nią dbali i kochali. Szeroki uśmiech wypłynął na jej twarz. Złapała różdżkę i jednym machnięciem wysuszyła dokładnie swoje ciało. Kolejny ruch drewienka sprawił, że na twarzy pojawił się delikatny, podkreślający urodę makijaż. Włosy spięła w luźny kok, z którego wysypało się kilka pojedynczych pasm, ładnie okalając jej buzię. Stanęła przed szafą i jęknęła. Rzuciła jeszcze szybkie spojrzenie przez okno sypialni, żeby pogoda jej nie zaskoczyła. Mimo, że trwała zima, na niebie nie można było dostrzec ani jednej chmury. Promienie słońca ogrzewały wszystko, co było w ich zasięgu. W końcu zdecydowała się na biały top, czarne, wąskie spodnie i duży, beżowy sweter, zapinany na jeden guzik. Na stopy wsunęła eleganckie botki, i już była gotowa do wyjścia. Wyszła z sypialni, kierując swoje kroki do kuchni, gdzie leżała wcześniej wybrana książka. Na wysokim blacie, w złotej, grubej oprawie znajdowały się nieco zniszczone karty pergaminu. Usiadła na stołku, przy okazji machając różdżką. Kilka minut później, gdy chłonęła treść zwojów, obok niej stanęła filiżanka kawy. Magia to była wspaniała rzecz. Niestety z biegiem lat przestała odnosić się do niej z takim szacunkiem. Kiedyś obiecała sobie, że nie będzie korzystała z zaklęć dla własnej wygody. Jednak magia znacznie przyspieszała wszelkie czynności, nie była ograniczona, i pozwalała zajmować się w międzyczasie czymś zupełnie innym.

            Jakiś czas później, kiedy upewniła się, że jej ukochane drewienko jest schowane w kieszeni szerokiego swetra, zarzuciła na siebie ciemny płaszcz. Szyję owinęła ciepłym szalem i ruszyła do swojego kominka. Za pomocą Sieci Fiuu, znalazła się w starym pubie, Gospoda pod Świńskim Łbem nie należała do najprzyjemniejszych miejsc. Zakrztusiła się, kiedy wraz z powietrzem, wciągnęła pył, a do jej oczu napłynęły łzy. Nienawidziła podróżować w ten sposób. Rozejrzała się po wnętrzu, jednak nie widząc ani jednej żywej duszy, wyszła z baru.

            Powietrze było zimne, a mróz nieprzyjemnie piekł w policzki. Mimo słońca, które nieustannie świeciło, dało się odczuć chłód zimy. Widząc czarodziei na ulicy, mimowolnie się uśmiechnęła. Dawno nie miała okazji pospacerować po Hogsmeade. Skierowała się do Pubu pod Trzema Miotłami, gdzie umówiła się z zakochaną parą. Nie widziała ich razem od ślubu Potterów. Idąc do pubu, rozglądała się wokół. Witryny sklepów były pięknie ozdobione, każdy z nich przyciągał wzrok potencjalnego klienta. Od tych wszystkich kolorów przez krótki moment zakręciło jej się w głowie. Minęła Miodowe Królestwo, a na horyzoncie wreszcie dostrzegła cel podróży. Od baru emitowało przyjemne ciepło, kusiło, aby wejść do środka i ogrzać swoje zmarznięte ciało. Nim się obejrzała, już była na miejscu. Niemal od razu po wejściu, zrzuciła z siebie płaszcz i wełniany szal, po czym powiesiła na haczyku niedaleko drzwi. Zajęła miejsce przy okrągłym, drewnianym stoliczku, który był widoczny od samego wejścia. Potarła zmarznięte dłonie w zastanowieniu.

            - Jak zwykle spóźnieni... - mruknęła do siebie. Nie zauważyła, że dokładnie w tym samym momencie, do wnętrza wparowała śmiejąca się para. Dopiero, gdy poczuła jak wąskie ramiona mocno ją ściskają, zwróciła na nich uwagę. Serdeczny uśmiech sam wypłynął na jej twarz. Odwzajemniła uścisk brunetki, a kiedy ta się odsunęła, zwróciła swoje czekoladowe oczy na przystojnego mężczyznę. Psotne iskierki igrały w jego ciemnych oczach. Wyciągnął zadbaną dłoń w stronę magomedyczki, ale widząc brak reakcji, chrząknął. Hermiona podała mu swoją rękę, a ten pochylił się i lekko musnął jej wierzch ustami.

- Witam panienkę Granger - skinął głową, puszczając jej drobną dłoń. Zielonooka zajęła krzesło, wcześniej wieszając kurtkę na oparciu, a jej twarz rozjaśniała uśmiechem. Rząd białych, równych zębów ukazał się światu.

- Cześć, Blaise - odpowiedziała szatynka, przyglądając się wysportowanemu mężczyźnie. Ten odwrócił się w stronę baru, a po kilku sekundach już się przy nim  znajdował.

- Miona, ratuj mnie - jęknęła brunetka, z niemą prośbą wymalowaną w błyszczących oczach. Lekarka spojrzała na nią z niezrozumieniem. - Wszędzie jest ten gbur Malfoy! - dodała naprędce. Rozejrzała się, czy ukochany wraca, ale gdy zobaczyła, że ten wciąż stoi przy ladzie, kontynuowała. - Oni bez siebie żyć nie mogą!

- O niee - zaburczała Hermiona. - Tylko nie to...

- No nie? - westchnęła ciemnowłosa, przyglądając się przyjaciółce.

- Jak możesz? Miałam nadzieję, że chociaż spotykając się z wami, ominie mnie jego temat - skrzywiła się.

- Mam go już po dziurki w nosie! Blaise go uwielbia!

- Az, posłuchaj...- zaczęła Hermiona, ale w polu widzenia znów pojawił się sportowiec. Za pomocą różdżki przetransportował trzy kufle Kremowego Piwa. Sam zajął miejsce tuż obok czarnowłosej i uśmiechnął się zawadiacko, opierając ramię o oparcie jej krzesła.

- O czym panie tak plotkowały? - zainteresował się brunet, spoglądając badawczo na obie dziewczyny. Na twarzy magomedyczki pojawił się delikatny rumieniec wstydu, a oczy powędrowały w zupełnie inną stronę, z dala od wnikliwego, czarnego spojrzenia. Natomiast Azalia zaśmiała się nerwowo, całując go w kącik ust i próbując odwrócić jego uwagę. - To nie zadziała, skarbie - skwitował jej zachowanie, puszczając oczko.

- Po prostu... - zaczęła zielonooka, chcąc uniknąć tematu.

- Znowu marudziłaś na Smoka? - zaśmiał się Zabini, przyglądając się jej. Nie mógł uwierzyć, że jego ukochana wciąż nie dawała spokoju. Hermiona zwróciła swoje spojrzenie na mężczyznę, z ciekawością się przysłuchując.

- No dobra... Masz mnie! - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Ale to nie moja wina, że on... - gracz Quidditch'a uciszył ją gestem ręki. Zmrużył niebezpiecznie oczy, a potem westchnął, rozluźniając napięte mięśnie.

- Az, nie wierzę w to - skomentował, łypiąc na nią groźnie. - Musisz wreszcie odpuścić - dodał po chwili ciszy.

- Nie lubię go - prychnęła ze złością. Obróciła głowę w przeciwnym kierunku, zupełnie jakby się obraziła.

- Posłuchaj, skoro masz z nim problem, to mogę chociaż wiedzieć: jaki? - zapytał, tracąc cierpliwość. Ta kobieta miała dar, jak żadna inna, żeby wyprowadzić go z równowagi. Uważnie obserwował każdą zmianę na jej twarzy. Spojrzała na niego, a w zielonych oczach dostrzegł błysk irytacji. Hermiona przyglądała się wszystkiemu z niepokojem. Wiedziała, że Azalia nie darzy blondyna sympatią przez wzgląd na nią. Minuty ciszy, które towarzyszyły całej trójce, były nie do zniesienia. Brunetka mierzyła się spojrzeniem ze swoim ukochanym, ale w końcu nie wytrzymała.

- Pocałował Mionę! - wyrzuciła z siebie, przy okazji sprawiając, że oczy szatynki zwiększyły się do rozmiarów Złotego Znicza. Brunet uniósł prawą brew w geście zaciekawienia i przerzucił swoje spojrzenie na lekarkę.

- Czyżby? - spytał ze spokojem w głosie. W jego oczach można było dostrzec iskierki rozbawienia. Hermiona siedziała spięta do granic możliwości. Trzęsącą ręką złapała za kufel i pociągnęła z niego spory łyk.

- Nie udawaj, że nic nie wiedziałeś - skwitowała brunetka.

- Gdybym wiedział, na pewno poruszyłbym ten temat z tobą - zerknął na Azalię z widoczną pretensją.

- To nie tak, Blaise... - wcięła się lekarka. Nie chciała być świadkiem sprzeczki, w dodatku o Malfoy'a.- To był przypadek, wypadek losu... - dodała niepewnie. Jej twarz przypominała kolorem naprawdę dojrzałą truskawkę. Spuściła wzrok na swoje buty, nie mogąc znieść oceniającego spojrzenia tej dwójki. Nie minęło pięć sekund, a ona usłyszała donośny śmiech mężczyzny. Blaise się z niej śmiał. W pewnym momencie zakrztusił się, co zmusiło go do uspokojenia się. Szatynka zwróciła swoje oczy, w których teraz malowało się oburzenie, na niego. 

- Chcesz mi powiedzieć, że Draco przypadkiem włożył ci język do buzi? - zapytał ze śmiechem.

- Blaise, nie bądź obleśny!

- Przepraszam, skarbie, ale tym razem trzeba być dosłownym, żeby coś panience Granger uświadomić - uśmiechnął się łobuzersko, poprawiając palcami ciemne włosy. Hermiona spłonęła i ukryła twarz w dłoniach.

- Blaise! - jęknęła magomedyczka, przejęta sytuacją. Diabeł spoglądał na nią, a w jego czarnych oczach czaił się psotny błysk.

- Hermiono, posłuchaj uważnie - powiedział z powagą, uspokajając się. - To nie był wypadek. Smokowi takie wypadki się nie zdarzają. Jeśli cię pocałował, to zrobił to dlatego, że tego chciał. - kobieta spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Proszę, nie żartuj sobie ze mnie - poprosiła błagalnie. Nie zniosłaby takiego upokorzenia.

- Cóż... Nie ukrywam, że nie powinien tego robić - dodał po chwili milczenia. W tym momencie po lokalu poniósł się dźwięk uderzenia. Azalia trzepnęła go otwartą dłonią w ramię. A ten masując obolałe miejsce, rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie. - Od rana się prosisz o karę - zirytował się brunet.

- Jesteś nieuprzejmy - skomentowała jego zachowanie zielonooka, cmokając z niezadowoleniem.

- Po prostu rzecz w tym, że Smok jest przeznaczony Greengrass - wytłumaczył.

- Komu? - zdziwiła się Hermiona.

- To ta zdzira, która darła się w klinice - odpowiedziała Azalia, nie przejmując się używanymi określeniami. Szatynka zamarła na wspomnienie tej kobiety.

- Był z nią na ślubie Potterów

- Ach - lekarka wydała z siebie dźwięk. Doskonale pamiętała ciemnowłosą piękność u boku blondyna.

- Ale nie przejmuj się - brunet uśmiechnął się pobłażliwie. Widział, jak ramiona Granger spinają się.

- Nie przejmuję się! - oburzyła się.

- Nie wytrzymają ze sobą - zignorował zapewnienie młodej kobiety. Jego kącik ust drgnął, widząc rozdrażnienie byłej gryfonki. - Wróćmy do tego, jak przypadkowo cię pocałował... - zaśmiał się Zabini.

- Później ją znów wyzywał - wygarnęła Azalia.

- Ostatnio... Japocałowałamgo - wyrzuciła z siebie czarownica na jednym wydechu. Wstyd jej było o tym mówić, ale w końcu byli jej przyjaciółmi. Przy stole zapadła niezręczna cisza. Ciemnooki uśmiechnął się szelmowsko i poruszył zabawnie brwiami. Czuł pod skórą, że coś się między tą dwójką kroi...

- Słucham?

- Podoba ci się Smok? - spytał prosto z mostu, uważnie przyglądając się kobiecie. Jeśli wcześniej myślał, że nie można być bardziej czerwonym, to właśnie przekonał się, że się mylił. Hermiona płonęła, usilnie próbując zakryć gorące policzki.

- On? Mi? Nie! Nigdy! - krzyknęła z oburzeniem. - Nienawidzę go!


            Magomedyczka pragnęła wierzyć we własne słowa, ale nie potrafiła przekonać samej siebie, że rzeczywiście tak myśli. Malfoy nie był najmilszym czarodziejem na świecie, ale miał w sobie coś, co nieustannie ją przyciągało. I właśnie to coś sprawiło, że tej nocy jej się przyśnił, a wcześniej go pocałowała. 




7 komentarzy:

  1. Jasne, jasne, ja też całuję ludzi, których nienawidzę. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe Szkoda że taki krótki. Czekam na next. A Zabini genialny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabini to Zabini, nie oszukujmy się - z delikatnością niewiele ma wspólnego :D

      Usuń
  3. On i ta jego rozbrajająca szczerość. Tak prosto z mostu: Podoba ci się smok?
    hahah xddd Ja bym przywaliła w głowę :D

    http://harrmionehariet.blogspot.com - zapraszam

    Pozdrawiam i zaglądam!
    Hariet

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże! Jak mnie tu dawno nie było, ale widzę, że Ciebie też; ) niemniej jednak przepraszam i proszę o wybaczenie! Na swoją obronę mogę powiedzieć, że i praca i wakacyjny chill mnie trochę pochłonęły i na blogosferę nie było czasu ... Zaraz zabieram się za czytanie ;)
    Mam nadzieje, że i Ty niebawem tu powrócisz; )
    Pozdrawiam, Pix ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Jak miło Cię widzieć, Pix :)
      Nie masz za co przepraszać, doskonale rozumiem - mnie też pochłonęły wszystkie inne zajęcia. Praca, wyjazdy, prawo jazdy, więcej pracy. Na razie pracuję nad następnym rozdziałem. Piszę go po kawałku, już od dwóch tygodni. Wakacje, a właściwie ciągła praca i skrobanie wolnego czasu nie sprzyjają pisaniu. Na razie mam trzy strony, ale wygląda na to, że będzie to jeden z najdłuższych rozdziałów. Mam nadzieję, że wpadniesz go przeczytać :)

      Usuń